Z niecierpliwością czekałam na wegański festiwal w Sihlcity, w Zurychu. Uwielbiam wegańską i wegetariańską kuchnię, naturalne kosmetyki i próbowanie nowych, interesujących rzeczy, dlatego z radością wybrałam się na tę imprezę z koleżanką.
Festiwal trwał dwa dni i odbywał się w terminie 22 i 23 maja b.r. Jak się okazało na miejscu, była to bardzo kameralna impreza. Stoiska zdołałyśmy obejść w jakieś 15 minut i tak naprawdę tylko kilka zasługiwało na to, by zatrzymać się na dłuższą chwilę. Bardzo podobały mi się naturalne mydła, szampony i inne kosmetyki, które kusiły nie tylko pięknym wyglądem, ale i cudownym zapachem owoców i kwiatów. Świeże soki, kilka stoisk, w których można było spróbować naturalnej "chaitee" a nawet coś dla miłośników wina i cydrów.
Problemem okazało się wybranie czegoś dobrego, co mogłybyśmy zjeść w ramach obiadu. Spotkało mnie niemiłe zaskoczenie, gdyż znam trochę kuchnię wegańską i wiem, że z samych warzyw można robić cuda... A organizatorzy postawili na... Wege kebaby oraz inne potrawy, które zrobione były na wzór naszych mięsnych fastfoodów. Były też kanapki oraz naleśniki, które jak się okazało drugiego dnia trwania festiwalu, w pierwszym dniu NIE były WEGAŃSKIE. Wielka wtopa, która mam nadzieję, że się więcej nie powtórzy!
Vish & Chips |
Chickin & Chips |
Zdecydowałyśmy się na dania o podstępnych nazwach "Vish & Chips" oraz "Chickin & Chips" a do tego wegański majonez, który smakował jak biały, gęsty ocet ;) dania same w sobie nie były złe, ale jak to fastfoody ociekały tłuszczem. Cieszę się, że spróbowałam czegoś nowego, ale teraz wiem, że następnym razem zdecyduję się na zwykłą kanapkę ;)
Nie zabrakło smakołyków dla miłośników słodkości. Ciasta, ciasteczka a nawet wegańskie lody znalazły wielu entuzjastów. Ja słodyczy nie lubię, więc nie zdecydowałam się spróbować. Kupiłam za to na spróbowanie portugalskie wino oraz wiśniowy i śliwkowy cydr :)
Zwiedzanie stoisk umilali gościom panowie prezentujący siłę i mięśnie jakie można wyhodować na warzywkach i wegańskiej diecie ;)
Niestety tegoroczna edycja VEGANY mnie trochę zawiodła. Nie chodzi tu o wielkość festiwalu, ani o ludzi, bo Ci były przemili, ale zwyczajnie o niezbyt dobrze ogarniętą organizację oraz jakość prezentowanych na stoiskach produktów. Mam świadomość, że wegańskie nie znaczy zdrowe, ale mimo to spodziewałam się czegoś ciekawszego niż kebs i wege bułka ;) Z pewnością będę śledzić kolejne edycje a tymczasem odliczam dni do większego Street Food Festivalu, który już za kilka dni obędzie się w Zurychu :)
Oficjalna strona festiwalu VEGANA
Więcej zdjęć znajdziecie TUTAJ
Jeśli poza tym kebabem faktycznie nie było nic innego to rzeczywiście słabo. Ja ostatnio w jakiejś wegańskiej knajpie trafiłam na "piwo bezalkoholowe bezglutenowe" i było naprawdę smaczne. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia. To wszystko wygląda na takie pyszności, że sama bym się tam wybrała żeby wszystkiego spróbować. Naturalne kosmetyki to najlepsze co może być. Tylko takich używam
OdpowiedzUsuń