poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Chez Nhan - obiadek jak u wietnamskiej mamy

Ci, którzy śledzą fanpage mojego bloga, wiedzą, że wyzwanie muzealne będzie miało małe opóźnienie. Niemniej jednak niebawem posty zaczną się ukazywać regularnie - 5 muzeów i 5 piątków. Tymczasem zapraszam Was do azjatyckiej kuchni jak u wietnamskiej mamy. Dlaczego mamy? O tym przekonacie się czytając poniższą recenzję :-)

Wybór Chez Nhan nie był przypadkowy. Znajomi polecili nam tę restaurację, a menu na stronie tylko bardziej zachęciło mnie do odwiedzenia tego miejsca. Restauracja mieści się w dzielnicy Wiedikon, w Zurychu. Z zewnątrz niepozorna, w środku wita nas ciepłym wnętrzem. Największe wrażenie zrobił na mnie mały dziedziniec, na którym można usiąść w cieplejsze dni. Bardzo klimatyczny z mnóstwem zieleni. Niestety ten dzień należał bardziej do jesiennych i kompletnie nie zapowiadał zbliżającej się ciepłej wiosny, więc zdecydowaliśmy się na stolik w środku.


Chez Nhan to restauracja rodzinna prowadzona przez Nhan Marbacher-Vo i jej córkę Sabrine Phuong-Thi. Restauracja została otwarta ponad 15 lat temu i od tego czasu zachwyca świeżymi potrawami, bez zbędnych polepszaczy i, jak twierdzi sama właścicielka, z przepisów mam i babć, które tak własnie gotowały w Sajgonie. 


Na kolację wybraliśmy się we troje (ja, Paweł i Gosia z kanału fitblogerka) i zdecydowaliśmy, że każde z nas zamówi jedną przystawkę, którymi się podzielimy, abyśmy mogli spróbować czegoś więcej. Tym sposobem na stole pojawiły się 3 kawałki kurczaka na patyku, podane z sosem z orzechów ziemnych, sajgonki oraz świeże pierożki z krewetkami i sosem słodko-kwaśnym, które w mojej ocenie były najlepsze i z pewnością byłyby idealnym głównym daniem (jest opcja zamówienia 8 sztuk). Sajgonki były dość mocno usmażone, ale w smaku w ogóle nie było tego czuć. Były chrupiące i miały bardzo dobre, miękkie nadzienie. Kurczak z sosem z orzechów ziemnych również smakował świetnie i myślę, że jest idealną przystawką, ale jako danie główne by się nie sprawdził, bo jednak wraz z sosem był dość tłusty.




Zaraz po przystawkach na naszym stole pojawiły się dania główne. Gosia wybrała tradycyjną, wietnamską zupę PHO SAIGON, która jest podawana z talerzem kiełków sojowym z dwoma sosami - łagodnym i ostrym. Do wyboru było kilka rodzajów dodatków, Gosia zdecydowała się na wołowinę. Przyznam, że zupa była bardzo dobra, smakowała trochę jak nasz polski rosół, jednak mięso, makaron ryżowy i azjatyckie przyprawy dodały jej mocnego charakteru. 


Paweł zdecydował się na wołowinę, która okazała się bardzo miękka i dobrze przyprawiona. A przyznam szczerze, że zastanawialiśmy się czy nie będzie zbyt twarda. Świetne danie dla miłosników mięsa i smażonej cebuli, bo tej było bardzo dużo :-) Dodatkiem był ryż.


Ja zamówiłam coś oryginalnego, pokusiłam się o CANH CHUA - słodko-kwaśną zupę z tamaryndowca, z dodatkiem świeżych warzyw, ananasa i ryżu, który miałam podany w osobnej miseczce. I tak jak w przypadku pierwszej zupy, miałam do wyboru dodatek - kurczaka, rybę lub krewetki. Jak można się po mnie spodziewać w misce pływały wielkie robale ;-) Zupa okazała się zaskakująco dobra, chociaż przyznam, że na początku ilość połączonych ze sobą smaków trochę mnie przerosła. Świeża mięta, ostra papryka, seler naciowy i ananas, te smaki zdecydowanie dominowały. 


Do picia wybrałyśmy domową, mrożona herbatę, która była bardzo smaczna, ale za słodka i dopiero dolanie wody sprawiło, że smak był taki jak trzeba. Paweł spróbował wietnamskiego piwa, które smakowało w zasadzie nijak ;-)


W końcu przechodzimy do akcentu z obiadkiem jak u mamy. Zupa okazała się tak duża, że nie dałam rady jej zjeść. Właścicielka zapytała mnie czy zapakować mi resztę na wynos, żebym mogła odgrzać ją w domu i zjeść. Grzecznie odmówiłam, a wtedy pani postanowiła przekonać mnie, żebym jednak ją zabrała i powiedziała, że ta zupa jest taka zdrowa i dobra, że szkoda, aż tyle wylewać i że może jednak zgodzę się, żeby mi ją zapakowała. I tym sposobem wyszłam z restauracji z dużym uśmiechem i zupą w wielkim kubku :)


Ocena restauracji:


Lokalizacja:  (dojazd z centrum jest bardzo łatwy)
Wnętrze: 5 
Obsługa: 5  (dałabym więcej, ale brakuje skali :-) )
Jedzenie: 5 

Ocena ogólna: 5.00

Czy wybrałabym się tam jeszcze raz? TAK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

OBEJRZYJ KONIECZNIE! :-)

Przeczytaj również: